czwartek, 8 maja 2014

young magic - breathing statues




muszę przyznać, że nie tego spodziewałam się po drugim albumie young magic. choć nie jest źle - jest po prostu inaczej.
liczyłam, że po hipnotyzującym debiucie pełnym energii, ale i mocno transowym, przyjdzie pora na coś równie... nowatorskiego. "melt" było albumem, przy którego odsłuchu trudno było sięgać po jakiekolwiek porównania (a to dziś nieczęsto się zdarza). niebanalne wokalne rozgrywki, elektroniczne zagrania, a wszystko skąpane w etnicznie rytmicznym sosie. to po prostu było wydanie nieporównywalne, świetne i pełne.

a nowa płyta? no cóż... nie ma ani jednego momentu, który wpisywałby się w stylistykę debiutanckiego wydania. w szczególności mój faworyt ("foxglove"), choć przepięknie subtelny, to odbiega od klimatu "melt".

jedyną rzeczą, której nie można temu albumowi odmówić jest piękna okładka, której autorem jest (tak jak w przypadku "melt") leif podhajsky. jego projekty rozpoznaję z kilometra. ten gość wie co robi. 





jeśli jednak jeszcze nie znacie young magic, to odsyłam was do pierwszego albumu. "breathing statues" może okazać się nieprzekonujące, a gwarantuję, że warto się nad ich twórczością pochylić.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz